Pages

wtorek, 28 kwietnia 2015

Czy można zwolnić w życiu?

Cześć, dawno nic nie pisałem... Miałem niestety trochę problemów i nie mogłem się za to zabrać. Kłopoty finansowe zmusiły mnie do podjęcia dodatkowej pracy przez co miałem mniej czasu i chęci do wszystkiego. Mówiąc prościej - wpadłem w pułapkę teraźniejszości. Teraz prawie wszyscy gonią za pieniędzmi, nie ważne czy praca sprawia im przyjemność, czy kochają to co robią. Ciężko jest też winić kogoś za takie postępowanie kiedy nasz rząd doprowadza do tego, że pracujemy za śmieszne pieniądze, bo pracodawcy nie stać na zatrudnienie pracownika na pełen etat bo sam ledwo wiąże koniec z końcem. Widzieliście kiedyś osoby które według was były biedne a jednocześnie szczęśliwe? Osobiście zdarzyło mi się to kilka razy. Ostatnio czytałem książkę o bieganiu "Jedz i biegaj" Scott'a Jurka.


 Opisywał ultramaratończyków którzy żyli pod kreską albo wychodzili na zero ale.. oni byli szczęśliwi. Robili to co kochali. Biegając mogli żyć w zgodzie z naturą która nigdzie się nie spieszy, ona zawsze ma na wszystko czas. Ich życie wypełniało szczęście i radość z tego co robią. Czytając to nagle uświadomiłem sobie to, że z tych wszystkich złych sytuacji które mnie spotykały przez ostatni rok (zła sytuacja finansowa, utrata pracy) to brak motywacji i czasu na treningi dobiły mnie najbardziej, Coś co sprawiało mi radość i dawało szczęście, coś dzięki czemu poznałem moją przyszłą żonę - wyparowało. Fala nieszczęść na końcu której był wypadek samochodowy ( nie z mojej winy). Spowodował tyle problemów, że prawie osiwiałem w wieku 26 lat...  Trzeba było się odbić i wrócić do wcześniejszego życia!

Ale od początku.
Narzeczona zaproponowała mi spróbować pozbyć się niepotrzebnych rzeczy z mieszkania. Kilka dni później poleciały, stare kartony, gazety, ubrania, "znaleziska" z dzieciństwa ( zostawiłem sobie tylko mały kartonik ze "Wspomnieniami"). Nie wyobrażałem sobie ile tego nazbierało się przez 3 lata spędzone na nowym mieszkaniu. Coś się poprawiło, był w końcu czas na trening, a dokładniej potrafiłem go znowu znaleźć bo czas jest zawsze, tylko nie zawsze są chęci aby to zrobić. Dostałem pracę w Decathlonie - ucieszyłem się mimo, że była to 1/2 etatu. Sklep sportowy, pokrewny mojej pasji, nie zajmował tyle czasu obok prowadzenia zajęć karate ale... Nadal coś nie grało w mojej maszynie. Sprawy które powinny być załatwiane na bieżąco odkładałem na później, nie wiedziałem jak to się dzieje. Wtedy znalazłem książkę "stop odkładaniu spraw na jutro", pomyślałem sobie, że moim  problemem jest prokrastynacja. Chciałem tą książkę przeczytać ale nie dawałem rady, szczyt ironii co? Też tak myślałem dopóki nie uświadomiłem sobie, że to natłok zaległości mnie dobijał i uciekałem od tego w różny sposób, najlepszym było zakupienie Diablo 3. Były to na prawdę super chwilę, nie myślałem o problemach, obowiązkach i tym co wymykało mi się spod kontroli. Brudne naczynia potrafiły leżeć w zlewie kilka dnia, Stół przy którym jedliśmy posiłki był cały czas pokryty masą drobiazgów. A na sprzęt treningowy nawet nie patrzałem. Jednocześnie miałem na wszystko coraz mniej czasy przez głupią grę którą sam kupiłem! Musiałem dopiąć kilka spraw związanych z klubem, nie dałem rady samemu i udałem się po pomoc. Później poczułem się jakby zeszło ze mnie dobre 10kg. Lżej na duchu i to poczucie ze coś się zaczyna udawać. Wszystko szło dobrze, zacząłem od nowa trenować, mocno pochłonął mnie crossfit, plan wzięcia udziału w runmagedonie i... BAM! - czas na zabieg przegrody nosowej. Jednocześnie skończyłem pracę w decathlonie ponieważ nie wiązałem przyszłości z tą firmą - taki powód usłyszałem z ust osoby przełożonej. Pomyślałem sobie, super zmobilizuje mnie to żeby szybciej wystartować z własną działalnością.
Nos wyprostowany, po 3 dniach męczarni ze wstrętnymi setonami w nosie - upragniona ulga. W końcu mogę normalnie oddychać, wysypiam się w nocy, nie wstaję zmęczony - wcześniej myślałem ze to wszystko tylko przez pracę. Miesiąc bez treningów, był jedynym minusem tego wszystkiego i wiedziałem, że będzie ciężko po raz kolejny wracać do formy.
W którymś momencie dla odmiany pojawiły się problemy. Trzeba, jechać ze zwierzakami do weterynarza, a specjalista od świnek morskich jest najbliżej 120km do Kalisza. Stwierdziliśmy z narzeczoną, że pojedziemy do Solca Kujawskiego i przy okazji po drodze odwiedzimy jej rodziców w Toruniu i ......




Norweg nie wyhamował uderzył nas w tył samochodu i siła pędu wpadliśmy na stojący przed nami bus. Auto do kasacji, z pozoru nikomu się nic nie stało. Wieczorem po wypadku wizyta  w szpitalu bo pojawiły się dziwne objawy i dolegliwości bólowe. U mnie problemy z odcinkiem lędźwiowym i ogólne problemy z orientacją, a narzeczona kołnierz na 3 tygodnie, uszkodzona kostka i trochę innych "drobniejszych" dolegliwości. Obecnie czekamy na rezonans stawu skokowego i decyzję czy uda się uniknąć operacji. Osobiście jestem już po ostatnich zabiegach rehabilitacji, mam pozwolenie na treningi i od 2 tygodni przygotowuje się po raz kolejny do Maratonu Kierat! Już nie mogę się doczekać. Dzięki temu, że wróciłem do biegania, mam znowu cel którym jest skończyć te 100 km  w mniej niż 20 godzin a maksymalnie w 24 godziny, udało mi się odnaleźć spokój. Już nawet kłopoty finansowe spowodowane tym nieszczęsnym wypadkiem i użeranie się z firmą ubezpieczeniową która odwleka wypłatę "kolosalnie" wysokiego odszkodowania za samochód mnie nie przytłacza. Tak samo mam nadzieję, że narzeczona jak najszybciej wróci do zdrowia i znowu będzie mogła mi pomagać w tym co oboje kochamy czyli prowadzeniu zajęć karate.

Tak jak sami widzicie, nie można dać się zwariować i wpaść w tą pułapkę. W dzisiejszych czasach życie nabrało takiego pędu, że musimy nauczyć się zwalniać, odpoczywać i mieć czas dla siebie i rodziny. Dla jednych formą odpoczynku będzie sport dla innych coś innego, ale zawszę najlepszym rozwiązaniem jest posiadanie PASJI bo to ona nadaje dodatkowo sens naszemu istnieniu. Nie można żyć po to aby żyć. Trzeba czerpać z życia tyle ile się tylko uda, trzeba być szczęśliwym, dlatego nie przekładajmy gonitwy za pieniądzem ponad nasze własne szczęście. Ja już to odnalazłem i zacząłem znowu czerpać radość z tego co robię. Znowu prowadzenie zajęć daje mi ogromną satysfakcję.


Życzę Wam powodzenia w poszukiwanie tego!









PS. Wiadomość dla tych którzy przejęli
 się losem świniaka - wszystko z nim w porządku! :)
Czarny - Diego,
rudy  - Vito,
biały - Peper

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz